Zaznacz stronę

Uwolnić niedziele

3 listopada 2015

W Hiszpanii, Niemczech, Włoszech, Austrii, Holandii, Francji, Norwegii i Szwajcarii handel w niedziele jest ograniczony. U nas to nadal nie do pomyślenia. A szkoda, bo niedziela bez zakupów, to więcej wolnego czasu tak dla kupujących, jak i sprzedawców.

Próbuję sobie wyobrazić, jak wyglądałby polskie niedziele, gdyby istniał zakaz handlu w ten dzień. Kowalski zamiast pchania kosza z zakupami lub spacerów po galeriach handlowych, może zdecydowałby się na rodzinną wycieczkę lub udział w wydarzeniu kulturalnym? Bo brak sposobności zapełnienia sobie siódmego dnia tygodnia zakupami, zmusiłoby go do kreatywnego zagospodarowania tego czasu. Pomieszkując w Hiszpanii doświadczyłam tych wolnych niedziel od handlu. Na początku była irytacja. Nie zdawałam sobie sprawy, że mój tygodniowy grafik jest tak silnie oparty na otwartych sklepach w niedzielę. Pamiętam, jak przez kilka pierwszych tygodni  przypominałam sobie na nowo – witając się z kłódką w drzwiach – że w ten dzień nic nie kupię. Musiałam rozplanować swoje dni tygodnia od nowa, by poupychać zakupy „tylko” w sześć dni. Okazało się jednak, że największym wyzwaniem w tej całej reorganizacji było zaplanowanie sobie niedziel. Zyskałam praktycznie cały dzień wolny. Musiałam się nauczyć, jak bezstresowo można się pobyczyć bez najmniejszego cienia wyrzutów sumienia. Jak da się spędzać więcej czasu ze znajomymi i ich rodzinami, nadrabiać zaległości książkowe, brać udział w wydarzeniach społeczno-kulturalnych oferowanych przez miasto. Moja jakość życia na pewno się poprawiła. Niestety na krótko, bo po powrocie do kraju dość szybko powróciłam do złych praktyk..

W zeszłym roku sejm odrzucił projekty ustaw o zakazie handlu w niedzielę, które miały być wymierzone w galerie handlowe i dyskonty. Celem projektowanych zmian prawa było wspieranie relacji rodzinnych oraz integrowanie społeczności lokalnych przy okazji miejskich aktywności. Miało to pomoc także małym sklepikarzom, którzy w ten dzień mogli odbić sobie – stracony na rzecz dużych supermarketów -utarg. Oczywiście, pojawia się od razu argument – że właśnie Ci sklepikarze, ale również policjanci, lekarze, kierowcy i tak będą musieli się uwijać w niedziele. Tego nie da się przeskoczyć, ale dobrze by było, żeby małżonek któregoś z tych niedzielnych pracowników miał zagwarantowane  wolne. Mówi się o utracie zatrudnienia dla 50-70tyś osób w momencie zamknięcia sklepów w niedzielę.  W dobie niskiego bezrobocia i wzrostu gospodarczego miejsca pracy powinny się dla nich znaleźć. Brak możliwości zakupów w niedzielę z pewnością ograniczy nadmierny konsumpcjonizm. Słyszymy również, że jesteśmy krajem na dorobku i musimy pracą nadganiać Zachód. Ten argument po 26 latach już się przejadł; tak samo jak uszczuplania pasa ze względu na trwający od 7 lat kryzys. To może w takim razie zamiast rządowych 500 PLN na dziecko,  powinniśmy uwolnić rodziców od pracy w niedzielę, by mogli spędzić czas właśnie z dziećmi? Dać im ten czas do wspólnego roztrwonienia gdziekolwiek, ale już nie w centrach handlowych. W Hiszpanii to się udało. W Niemczech, Włoszech, Austrii, Holandii, Francji, Norwegii i Szwajcarii również (w niektórych miejscach jest ograniczona liczba niedziel pracujących lub zgoda niedzielną sprzedaż w miejscach turystycznych). Nie powinno nas dziwić, że w tych krajach także jakość życia jest wyższa niż w Polsce.

Ja potrafię wyobrazić sobie niedzielę bez handlu, a Ty?