Zaznacz stronę

Budownictwo mieszkalne do poprawki

19 maja 2015

Deweloperzy kupią każdy skrawek ziemi, na którym można postawić choćby niewielki blok. Wycisną z PUM (powierzchnia użytkowa mieszkań) jak najwięcej. A co z jakością życia na tych małych powierzchniach? Co z innowacyjnym budownictwem i zrównoważonym zagospodarowaniem przestrzennym miast?

Betonowe pustynie

Dzisiejsze budownictwo masowe to przede wszystkim rozkład 40 m² z dwoma pokojami, czy 50 m² z trzema. Plus miejsca parkingowe skrojone na wymiar samochodu. Nie ma przestrzeni na roślinność, plac zabaw, czy trzepak. Ze względu na niski koszt gruntu rozbudowane są peryferie miast. A tam brakuje środków komunikacji publicznej, ścieżek rowerowych, a czasami nawet dróg asfaltowych. Deweloper kupuje działkę, na której stawia kilka bloków, gdzie obok już inny inwestor wystawił mieszkania na sprzedaż. Suburbia stała się miejscem gęsto stłoczonych bloków mieszkalnych. Nie ma tam w pobliżu przedszkoli, poczty, przychodni. Obowiązek zapewnienia tych podstawowych placówek spoczywa na gminie, która nie zakłada ich budowy w pierwotnych planach zagospodarowania przestrzennego. Niestety, nie widać perspektyw na zmiany w takiej organizacji osiedli mieszkaniowych. Deweloperzy nie muszą zmieniać swoich planów budowlanych, jeżeli ich małe M2 i M3 sprzedają się na pęczki. Konsument nie ma natomiast za dużo wyboru – wszędzie za te same (duże) pieniądze otrzyma taki sam niski standard. Dlatego ważne jest, by propagować zmiany w planowaniu zagospodarowania przestrzennego nowych osiedli mieszkalnych i wymuszać na właścicieli gruntów (którym zazwyczaj jest miasto/gmina), żeby w przetargach wyłaniali inwestorów z innowacyjnym pomysłem na osiedle mieszkalne. Tymczasem deweloperzy i tak zarobią swoje fortuny, niezależnie od zmniejszenia PUM-u na korzyść przyjaznych i praktycznych rozwiązań dla ich przyszłych mieszkańców.

ONZ po stronie mieszkańców wielkiej płyty

Jeżeli przyjrzymy się gomułkowskim osiedlom, to oprócz bloków z wielkiej płyty dostrzeżemy spore połacie zieleni, place zabaw, boiska, szkoły i bliskość komunikacji publicznej. Są to samo wystarczające małe miasteczka.

Współczesne enklawy społeczne to ogrodzone parkingowe pustynie, w których brak kontaktu z przyrodą, nie ma możliwości na rekreacje ani na rozpoznawalność społeczną (często nie wiemy, kto jest naszym sąsiadem za ścianą). Na placu budowy drzewa ścinane są w pierwszej kolejności, żeby zapewnić bardzo drogie miejsce parkingowe lub jak największą ilość mieszkań z minimalnie wymaganym nasłonecznieniem. Wątpliwości budzą też wykorzystywane materiały oraz technika budowlana, bo dachy zazwyczaj przeciekają, a sąsiadów za ścianą słyszymy, jakby siedzieli obok nas. Trudno jest zatem mówić o komforcie życia, gdy liczy się tylko jak największy zysk. Ten problem  w jakości osiedli mieszkalnych dostrzegło nawet ONZ, które stworzyło program UN-Habitat zajmujący się między innymi sprawami zrównoważonego rozwoju urbanizacji osiedli ludzkich. W ich deklaracji stambulskiej z 1997 czytamy, że „..miasta mają być miejscami, gdzie ludzie wiodą życie w godności, dobrym zdrowiu, bezpieczeństwie, szczęściu i nadziei”. UN-Habitat  głosi, że ośrodki mieszkalne służyć mają integracji społecznej i powinny być złożone z sal zebrań, z obszarów sportu i rekreacji, z ogródkami i zieleńcami. Mają być ekologiczne, czyli przede wszystkim energooszczędne i zielone. Doradzają, że rozwiązanie na zagospodarowania terenów pod osiedla miejskie powinny być wyłaniane w konkursach. Polską odpowiedzią na  takie wytyczne jest osiedle Wilanów w Warszawie czy Nowe Żerniki we Wrocławiu, które są jednymi z nielicznych przykładów innowacyjnie zaplanowanych dzielnic mieszkalnych. Miasteczko Wilanów zdobyło nawet prestiżową „Nagrodę za Doskonałość”— ULI Global Award for Excellence 2010 przyznawaną przez Urban Land Institute, w której doceniono jej spójny charakter w uporządkowanej wysokości i gęstości zabudowy, bujną architekturę dla ludzi o różnym statusie społecznym, brak ogrodzeń i zapewnienie lokali usługowych (sklepy, restauracje, przedszkoli, itp.). W powstającym we Wrocławiu osiedlu mieszkaniowym Nowe Żerniki nie będzie potrzeby posiadania samochodu ze względu na bliskość komunikacji publicznej oraz silnie rozbudowaną infrastruktura rowerową. Ma to być osiedle ekologiczne, gdzie deszczówka będzie wykorzystana do nawadniania zieleni czy spłukiwanie toalet. Energooszczędne ocieplenie ma być zapewnione dzięki dobrej izolacji, sprawnemu ogrzewaniu oraz południowemu układowi pomieszczeń z mniejszymi oknami na północy, które łatwiej nagrzeją pokój. Planowane jest także zastosowanie odnawialne źródła energii. Trzeba trzymać kciuki za powodzenie tego projektu.

Tajemniczy ogród

Kolejną mało popularną jeszcze w Polsce innowacją w zrównoważonym budownictwie są ogrody dachowe, które najkrócej opisując  – polepszają mikroklimat. Oczyszczają powietrze ze spalin i kurzu oraz zmniejszają ilość wody deszczowej odprowadzanej do kanalizacji, bo ją po prostu wchłaniają. Redukują hałas o kilka decybeli, a także świetnie izolują termicznie- latem zmniejszają temperaturę, a zimą kumulują ciepło. I nie potrzeba do tego klimatu śródziemnomorskiego, gdyż to właśnie między innymi w Kopenhadze powstaje największa ilość rozkwitających dachów.  Zgodnie z prawem, każdy nowo powstający budynek o wysokości do 30 pięter musi posiadać ogród na dachu. Właściciele istniejących już mieszkań mogą liczyć na rządowe subwencje, gdyby też chcieli przyłączyć się do akcji. Roślinne wykorzystanie dachów stało się także misją londyńskiego burmistrza – Borisa Johnsona – który  skutecznie wywiązuje się ze swojej obietnicy. Dachowych ogrodów jest tam  coraz więcej, co już poprawiło system kanalizacyjny, wpłynęło na łagodzenie zmian klimatycznych, a także na estetykę miasta. Jest to prosty sposób na zazielenienie miasta, przy jednoczesnym uatrakcyjnieniu oferty mieszkalnej. Polskie miasta mają skąd brać przykład.

Prawo (budowlane) od nowa

Polskie budownictwo mieszkalne powinno się przebudzić. Należy zaprzestać upychania jak największej ilości PUMu, których cena rynkowa nie odpowiada ich niskiemu standardowi. Dosyć budowania bez pomysłu. Dlatego Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju powinno wspierać zrównoważone budownictwo poprzez zmiany prawne. Trzeba podwyższyć opodatkowanie działek pod zabudowę mieszkalną, które znajdują się daleko od infrastruktury społecznej czy komunikacyjnej, faworyzować projekty społecznie odpowiedzialne w przetargach i konkursach, promować niską zabudową. Gminy muszą zaś poświęcić więcej uwagi społecznym uwarunkowaniom przy tworzeniu planów zagospodarowania przestrzennego. W innym przypadku polskie miasta będą wyglądać jak betonowe dżungle z uwięzionymi w nich mieszkańcami.